Kim jesteś?
Dlaczego się pojawiasz?
Co przynosisz?

Słyszę Twoje pytania kiedy tu zaglądasz. Albo nie słyszę, tylko sobie je wymyślam? Wyobrażam sobie, że spotykasz mnie tutaj i tak właśnie pytasz. Więc odpowiadam na nie, żebyś mógł odnaleźć jakąś nitkę pomiędzy nami. Jakieś słowa, które wymieniamy. Bo lubię słowa.

Hania Kaczyńska – dusza w podróży. W wielu podróżach, tych dosłownych i tych nieuchwytnych.
Pierwsza podróż, w której jestem, to to życie, które teraz żyję. Przeżywam.
W drugiej podróży, której doświadczam, zawiera się ta pierwsza, oraz nie wiadomo ile przeszłych i przyszłych wędrówek. Rozumiem siebie jako kawałek czegoś wielkiego, Wszechświata powiedzmy, lub Źródła, które jako całość nie potrafi doświadczać, czuć, uczyć się we wszystkich wątkach istnienia na raz, więc rozszczepia się na kawałki i podróżuje, aby przeżywać i rozwijać się. Raz jest człowiekiem, kolejny raz może lwem, a dalej wielkim drzewem pośrodku dżungli. Możemy się umówić, że mam na myśli duszę.
Są jeszcze podróże, które zawierają się w tej pierwszej. Czyli w tym życiu teraz. Lubię nazywać je podróżami do siebie. Lub ku sobie. Wyobraź sobie (nie namawiam Cię, byś w to uwierzył), że każda Twoja obecność, pojawienie się, obojętnie w jakiej postaci, są po to, abyś połączył się ze Źródłem przez dotarcie do swojego własnego źródła. Do Prawdy o sobie. Kim jesteś, po co tutaj jesteś, co masz do zrobienia, co jest Twoją radością na co dzień, pasją (nie tylko przykrym obowiązkiem, dzięki któremu zarabiasz pieniądze, aby przeżyć…). Ale przecież nie rodzisz się ze świadomą myślą: „Ach tak! Moja misja na tym świecie to zostać kucharzem! To jest moja pasja i dzięki niej będę też serwował dużo przyjemności innym ludziom. Tadaaam!”. To tak nie działa. Najczęściej musisz odbyć wiele podróży, zebrać wiele doświadczeń, odrobić wiele lekcji, żeby zbliżyć się do swojej Prawdy.
Pamiętasz, o co zapytałeś mnie na początku? „Co przynosisz?” Podróże do siebie są właśnie odkrywaniem, co wnosisz, jaką wartość, kiedy żyjesz w zgodzie ze sobą. Ze Źródłem.
Jestem w jednej z tych podróży do siebie. Uczę się być w kontakcie ze sobą, rozpoznawać siebie, swoje emocje, przekonania. Żyć świadomie. Kreować, zamiast pozwolić się życiu tylko wydarzać gdzieś obok. Uczę się, co jest moje, co nie. Co sprawia mi przyjemność, co nie. Co jest moją pasją, a co jakimś nietrafionym powodowaniem u siebie stanu bycia zajętą, bo to mile widziane…
Są jeszcze te bardzo dosłowne podróże. Które dopiero odkrywam. Po zakątkach świata, gdzie ludzie przeżywają swoje życia i mogą się tym podzielić. To wzbogaca. Wyjście poza granice swojego kraju, mentalności, zasad społecznych, przekonań zakorzenionych z dziada pradziada. Kiedyś czułam lęk przed dalekimi, samotnymi podróżami. Dziś ciągnie mnie do nich jak do kolorowego albumu ze zdjęciami z najpiękniejszymi miejscami świata i ich mieszkańcami. Dziś wolę odbyć podróż niż zaoszczędzić pieniądze. Oszczędzanie pieniędzy mnie nie rozwija, nie wzbogaca. Chyba że moje konto bankowe… Podróż zaś pozwala się lepiej poznać. I innych.

W tych wszystkich podróżach razem odkrywam, że lubię słowa. Że używanie słów sprawia mi przyjemność na dwa sposoby:
Po pierwsze wyrażam siebie, co daje mi poczucie przepływu, jako przeciwieństwo kumulowania, nierozpoznawania, nieprzeżywania, niewyrażania. Czyli jestem blisko siebie. Nie daleko – tak jak przez większość mojego życia.
Po drugie lubię reakcje ludzi na słowa. Lubię to, co wydarza się po nich. Ten proces. To uruchamianie się w jakiś sposób, w którąś stronę. Ten ruch w środku odbiorcy, czasem niewidoczny, ale wyczuwalny. To jest jak dotyk słowem. Lubię dotykać słowem. Spotykać się z człowiekiem słowami.

Blog to słowa. Tutaj będziemy mogli się spotykać. Nie mam pojęcia, co przyniesiesz na te spotkania. Ale wiem, co chcę przynieść ja.
Chcę się z Tobą dzielić wszystkimi moimi podróżami. Tymi po krajach też. Ale głównie tymi do siebie. Bo musisz wiedzieć, że moja podróż długo nie odbywała się w tę stronę, w którą powinna. Długo była uciekaniem od siebie. Nie czuć. Nie przeżywać. Nie kontaktować się z żadną inną wersją siebie poza tą szczęśliwą, uśmiechniętą, radosną, z opaską na czole „co mnie nie zabije, to mnie wzmocni” albo z koroną „przewróciłaś się? biedactwo… wstawaj, poprawiaj koronę i zapier*****!”.
Ileż razy można tak wstawać? I występować kolejny raz w reklamie pasty do zębów ze święcącym halogenowo uśmiechem? Oj wiele. Bo pewnie Ciebie jak i mnie nauczono, że wszystko inne to słabość. Siła to uśmiech. Płacz to słabość. I jeszcze że: chłopaki nie płaczą, złość piękności szkodzi, dziewczynki są grzeczne, nie zachowuj się jak baba, trzeba być twardym, dzieci i ryby głosu nie mają… i tak dalej, i tym podobne. Nasz umysł zaczyna się specjalizować w egzekwowaniu tego, a dusza, coraz bardziej poraniona, niesłyszana, niewidziana, już wie, że będzie jej trudno dotrzeć z nami do źródła. Bo przestajemy być prawdziwi. Nie akceptujemy własnego cienia. Uciekamy od siebie, zamiast biec do siebie.

Nadal to robię. Czasem nadal uciekam. To podróż, a nie jedna wycieczka. Dziś mam większą świadomość, lepsze połączenie ze sobą. Bo wiem, że jestem czymś więcej niż tylko ciałem i umysłem. Jestem czymś więcej niż umiejętnością myślenia. Odczuwam, czuję, mam intuicję i mam duszę, która dzięki wszystkim swoim podróżom wie więcej niż jakikolwiek umysł na tej planecie. Mam duszę, więc się nią zajmuję. Tak samo jak zajmuję się swoim ciałem i tak samo jak dbam o sprawność swojego umysłu. Będę ubierać w słowa moje odkrycia, olśnienia, uświadomienia, doświadczenia, abyś mógł ich dotknąć i obserwować swoją reakcję. Przecież też masz duszę – zajmij się nią.

Pewnie czekasz na garstkę bardziej przyziemnych informacji o mnie, takich do szybkiego zrozumienia umysłem 😉 Jasna sprawa!
Pochodzę z Górnego Śląska, wiele lat mieszkałam w Krakowie, a dziś mieszkam w Warszawie, którą aktualnie uwielbiam, choć nie zawsze tak było. Kryzys warszafski, powiedzmy.
Pracuję z zespołami IT i biznesowymi, które razem tworzą produkty dostępne dla klientów po włączeniu przez nich komputera, laptopa czy telefonu, w serwisach i w aplikacjach. Bardzo logiczny i analityczny świat. Ale też wielowymiarowy i złożony. Staram się wnieść w niego nieco miękkości.
Kiedyś specjalizowałam się w oglądaniu telewizji i Netflixa. Dziś telewizji nie oglądam w ogóle, a Netflix tylko wtedy, kiedy choruję na jakieś przeziębienie albo covid i nie mam siły na nic innego. To sprawiło, że wygospodarowałam mnóstwo czasu na zaglądanie w siebie! Pomagają mi w tym joga, medytacja, lektury o rozwoju osobistym i duchowym oraz przeróżne kursy, w których uczestniczę.
Poza tym jestem fanką Gdańska, ciepłych letnich wieczorów, czerwonego wina, ceremonialnego kakao, spacerów z naturą, spotykania inspirujących ludzi, pisania w dzienniku i totalnie amatorskiego pstrykania fotek telefonem. Lubię też bezy i lody pistacjowe. I lubię słowa. Ale to już wiesz 🙂