Duchowość bez bąbelków – spotkanie z Grandmother Arapata*
Bąbelki…
Szumią, oszałamiają, czasem dopieszczają, albo są atrakcją. Kąpiel z bąbelkami? Dzieci szaleją. To coś lepszego niż kąpiel bez bąbelków. Lampka prosecco? Uwielbiamy! Szczególnie my, kobiety, kiedy świętujemy coś we własnym gronie lub właśnie wylegujemy się w gorącej balii z widokiem na ośnieżone góry, a bąbelki pomagają dopieścić tę chwilę jeszcze mocniej (widziałam w filmach!). Chłodny gazowany napój w upalny dzień? Sam widok bąbelków i schłodzonej butelki sprawia, że nasza wizualna wiara w to, że nic lepiej nie ukoi naszego pragnienia, jest silniejsza niż cała dostępna nam wiedza na temat tego, jak koić pragnienie. Jacuzzi jako relaks po pracowitym tygodniu? Większość lubi.
Jest w tych zabiegach z bąbelkami przyjemność, której nie trzeba sobie odmawiać. To nie jest o odmawianiu. Tylko o prostocie. O tym, żeby ją dostrzec, rozróżnić, oddzielić. Pod wszystkimi tymi bąbelkami jest coś prostego, gładkiego, coś niezakłóconego. Faktura jest przejrzysta, bardziej przezroczysta, lepiej widać głębię.
Arapata powiedziała podczas spotkania: “Wiecie, ja nie lubię tych wszystkich bąbelków wokół duchowości”. Przez półtorej godziny wypowiedziała wiele głębokich, otwierających serce, dodających otuchy słów, ale to jedno zdanie spowodowało u mnie jakąś szczególną zmianę. Wewnętrzne oko zaczęło patrzeć gdzie indziej. Pod bąbelki. Zaczęłam szukać tego mojego nadmiaru bąbelków. Moje odpowiedzi?
Mnóstwo książek o rozwoju osobistym czy duchowym na półce. Mnóstwo obserwowanych profili rozwojowych. Od Sasa do Lasa. Wszystko tutaj mam. I trzeba czytać i przeglądać jak najwięcej, żeby wiedzieć jak najwięcej. Po każdej lekturze mój mózg zaczyna swój taniec. Porównywanie z innym teoriami czy narzędziami, o których przeczytałam wcześniej. Zmiana mentora, bo ten nowy ma ciekawe rzeczy do powiedzenia. Chęć wzięcia udziału w jakimś szkoleniu czy warsztacie prowadzonym przez tę osobę… A może zamiast jogi Iyengara to Kundalini joga? Lista rośnie. Warstwa bąbelków też. Może powiesz: przecież to naturalne poszukiwanie wiedzy, kierunku. Zgadzam się z Tobą oraz nie wtedy, kiedy robisz to niejako kompulsywnie – wiele tematów na raz. Żaden wartościowo nie dociera, bo jeden ma za mało przestrzeni, kiedy nachodzi na niego kolejny i kolejny.
Ratunek? Pobyć z pytaniami:
Co ja chcę zrealizować, jaki cel, kiedy sięgam po kolejne duchowe narzędzie?
Z jakiego miejsca we mnie czuję ten brak, który chcę wypełnić? Gdzie naprawdę mi czegoś brakuje? Czy w ogóle?
Czego tak naprawdę potrzebuję dla siebie? Ale tak naprawdę…
Na ostatnie pytanie odpowiedziałam sobie brutalnie: zamiast iść na kolejne szkolenie z kolejnej metody podnoszenia swoich wibracji i łączenia się ze swoim potencjałem, wróć do regularnej medytacji, bo w niej potrafisz to robić. Tylko ci się po prostu nie zawsze chce. Nie chce ci się wstać rano wystarczająco wcześnie, żeby mieć czas dla siebie i zadbać o swoją energię na dany dzień. I olewasz. Albo siedzisz w telefonie. A potem potrzebna jest inna metoda, bo stara nie działa… no nie działa, jeśli sięgasz po nią nieregularnie. No więc Hanna otrzeźwiała zanim sięgnęła po kolejne bąbelki. A w portfelu zachowało się parę stówek 😉
Kolejna moja odpowiedź?
Gadanie. Dużo gadania, opowiadania, przekonywania, argumentowania. Ekstremalnie dużo. Zauważam to u wielu z nas. Gadać, to znaczy istnieć. Gadać to udowadniać swoją wartość, ważność, znaczenie. Nie jest źle, kiedy tyle samo energii co w gadanie, wkładasz też w milczenie i słuchanie. Balans. Ale jeśli zauważasz u siebie takie symptomy:
- kiedy z kimś rozmawiasz, nie możesz się doczekać, aż dojdziesz do głosu, aż będzie znowu Twoja kolej na gadanie,
- kiedy z kimś dyskutujesz, nie słuchasz Twojego rozmówcy, tylko już szykujesz sobie w głowie, co powiesz za chwilę,
- przerywasz innym, żeby coś powiedzieć,
- kiedy Twój rozmówca coś opowiada o sobie, wtrącasz dużo: ja też tak mam, a u mnie było podobnie, kiedy…, ja mam tak samo, ja, ja, ja…
- po każdej wypowiedzi Twojego rozmówcy próbujesz mu coś podpowiedzieć, wytłumaczyć, dać złotą radę,
to z pewnością za dużo gadasz.
Bąbelki, bąbelki… jak ładnie coś powiem, opowiem, dużo mądrego powiem, odezwę się przy każdej okazji, to… No właśnie to co? Jaki mój brak, jakie moje myślenie o sobie nakarmię?
Cisza przynosi dużo dobrego. Dużo łagodności, wglądu, spokoju. Prawdziwe słuchanie przynosi dużo połączenia, buduje relacje, daje innym poczucie, że są ważni oraz przynosi Ci pustą przestrzeń na zaciekawienie się czymś, zrozumienie czegoś, zyskanie nowej, przydatnej perspektywy. Odkryłam, że jak mniej gadam, to robię więcej miejsca dla innych i dla siebie – paradoksalnie.
Zrobiłam też przegląd profili o rozwoju, które obserwuję. Jest tam dużo wartości. Ale jednocześnie jest dużo gadania, plątania, przytłaczania, powtarzania bez zrozumienia. I to był taki kontrast ze spokojną, zrównoważoną, ciepłą Arapatą, wypowiadającą tylko jakby najpotrzebniejsze, niezbędne do zrozumienia zagadnienia słowa. Bez bąbelków.
Pytanie od uczestnika spotkania:
Kiedy mówisz o uzdrawianiu siebie – co masz konkretnie na myśli? Czym jest to uzdrawianie i jak ono przebiega?
Odpowiedź Arapaty:
Po pierwsze – zaczynasz od znalezienia swojej ściemy lub ściem, które masz do uzdrowienia. To bywa najtrudniejsze.
(ode mnie: ściema to życie nie w pełni, w nieprawdzie, to coś, co Cię nie wspiera, coś nieprzepracowanego, coś, od czego uciekasz, schemat, w który wpadłeś, ciągle powtarzające się nieprzyjemne w skutkach wybory życiowe lub szkodzące Ci przekonanie o świecie, o sobie samym, np: “to wstyd nie skończyć studiów” i resztę swojego, powiedzmy, 85-letniego życia wstydziesz się, że nie skończyłeś studiów).
Kiedy już znajdziesz, zaczynasz wykonywać pracę wewnętrzną, aby je uzdrowić. Możesz to na przykład robić z pomocą prostych narzędzi, które Wam przekazuję, kiedy Was uczę. Co nie oznacza, że praca jest prosta.
Ale to nie jest jeszcze uzdrowienie. Wyobraź sobie złamaną kość. Nastawiasz ją. Czyli zlokalizowałeś ściemę i użyłeś swojej wiedzy i narzędzi, żeby ją nastawić. Ale to nie jest jeszcze uzdrowienie. Uzdrowienie zaczyna się, kiedy odpoczywasz po tym nastawieniu kości. Kiedy dajesz szansę wszystkim tkankom, mięśniom, skórze wokół się zregenerować. Koniec tego procesu to jest dopiero uzdrowienie. Wszystko się odbudowało, wyrównało, zsynchronizowało, a Ty odzyskałeś siły.
Trudny temat. Niewiele słów. Prostota. Bez bąbelków, dygresji. Piękna obrazowość, która trafia do mnie w sekundę.
Tak więc… mniej gadania w tej duchowości. Mniej pięknie szumiących bąbelków. Tylko tyle, żeby powierzchnia wody czy napoju pozostała gładka, przejrzysta i żebyś Ty mógł zaglądać swobodnie głębiej i rozumieć, co widzisz.
Tak chcę tutaj z Tobą rozmawiać.
Pijąc niegazowane.
Przyłączysz się?
Czas na Ciebie…
Co jest Twoimi bąbelkami?
Gdzie u Ciebie jest za dużo bąbelków?
W jakiej części Twojego życia atrakcyjność, szałowość, oszołomienie są ważniejsze niż prosta, wartościowa prawda pod spodem?
Do czego dodajesz, podkręcasz to, zamiast odejmować, aby uprościć?
*Więcej informacji o Grandmother Arapata znajdziesz TUTAJ